Rząd przedstawił propozycję poluzowania zasady 10H, która ograniczyła możliwość budowy nowych farm wiatrowych. Jednocześnie Ministerstwo Rozwoju i Technologii pracuje nad ustawą, która ma wprowadzić obowiązek budowy dużych instalacji OZE wyłącznie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Czy jak w przypadku wiatraków, skończy się to ograniczeniem budowy wielkich farm fotowoltaicznych?

Obowiązująca ustawa z maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych wprowadziła jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie zasad odległościowych – tzw. zasadę 10H, dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej jako minimalną odległość nowej inwestycji od istniejących zabudowań mieszkalnych i form ochrony przyrody, czyli w praktyce to minimum 1500 m. Według propozycji rządowych przyjęta zostanie bezwzględna minimalna odległość nowej elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych. Za taką, na podstawie praktyk stosowanych w innych krajach UE oraz wskazywanych w opracowaniach naukowych, uznaje się odległość 500 m. Według propozycji rządowych utrzymane zostaną przepisy podstawowej zasady lokowania nowej elektrowni wiatrowej – może powstać wyłącznie na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP).

I dokładnie taką samą zasadę chce wprowadzić Ministerstwo Rozwoju i Technologii w projekcie  ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Lokalizacja OZE o mocy powyżej 500 kW ma przebiegać za pośrednictwem miejscowych planów. Wyjątkiem mają być farmy fotowoltaiczne o mocy do 1 MW na nieużytkach oraz gruntach rolnych klasy V, VI i VIz. Jak widać, nie wymieniono w ustawie gruntów klasy IV, które zajmują około 40 proc. krajowej ziemi rolnej i powstaje na nich dużo farm fotowoltaicznych. Według danych GUS w 2020 roku z produkcji rolnej wyłączono ponad 4,8 tys. hektarów gruntów, z czego ziemie IV klasy stanowiły jedną czwartą.

Jakie zmiany dla farm fotowoltaicznych oznacza nowa ustawa ?

To byłby poważny cios w duże farmy fotowoltaiczne, które powstawały na terenach dzierżawionych od rolników. Dotąd inwestorom wystarczyło, że:

  • grunt był klasy IV lub gorszej pochodzenia mineralnego;
  • znajdował się poza obszarem Natura 2000 i innym obszarem ochrony środowiska;
  • nie znajdował się na obszarze objętym MPZP, chyba że obowiązujący plan miejscowy jest przeznaczony pod produkcję lub pod budowę urządzeń wytwarzających energię z odnawialnych źródeł energii.

Z takich rozwiązań zadowoleni byli zarówno rolnicy, którzy otrzymywali ok. 15 tys. zł za 1 ha dzierżawionego gruntu, jak i przedsiębiorcy.

Polskie Stowarzyszenie Fotowoltaiki zwraca uwagę, że grunty rolne klasy IV dotychczas powszechnie uznawane były za praktycznie nieprzydatne do produkcji rolnej. „Wejście w życie proponowanego przepisu poważnie ograniczy zasób obszarów do wykorzystania pod nowe instalacje, co zahamowałoby rozwój sektora energetyki słonecznej w Polsce i dalszy wzrost udziału energii z OZE w KSE” – alarmuje Stowarzyszenie.

Propozycje ułatwień budowy farm fotowoltaicznych dla rolników

PSF uważa, że jeśli już ma wejść w życie reforma systemu planowania przestrzennego, to raczej powinna ułatwiać rolnikom budowę instalacji PV w formie agrofotowoltaiki. Stowarzyszenie proponuje  dodanie jako wyjątku nie wymagającego zmiany MPZP wolnostojących urządzeń fotowoltaicznych wspomagających produkcję rolną. Warunkiem byłby zapis, że powierzchnia biologicznie czynna stanowi co najmniej 70 proc. gruntu rolnego z fotowoltaiką.

Polityka wspierania OZE jest bardzo ważna w sytuacji rekomendowanego przez Unię Europejską uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Kilka tygodni temu Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, w programie BBC odniósł się m.in. do Polski, zaznaczając, że w tej wyjątkowej sytuacji można co prawda zgodzić się na spalanie węgla, jednak nie powinno to spowalniać przejścia na odnawialne źródła energii.